W dniu 19 czerwca 2020 r. Sąd Okręgowy w Krakowie rozpoznał sprawę jednej z naszych Klientek – poszkodowanej na skutek błędnej, fałszywie pozytywnej diagnozy nowotworu złośliwego.
W 2011 r. powódka urodziła przez cesarskie cięcie córkę; podczas tego zabiegu usunięto jej również mięśniaki. Usunięte tkanki nie budziły co prawda podejrzeń choroby nowotworowej, oddano je jednak do rutynowego badania histopatologicznego. Wynik tego badania był zaskakujący, patomorfolog rozpoznał bowiem mięsaka macicy: bardzo rzadki, niezwykle groźny i szybko rozwijający się nowotwór, nie poddający się leczeniu.
Powódce – niczego nie spodziewającej się młodej matce zalecono usunięcie macicy wraz z przydatkami, skłaniając ją do szybkiego podjęcia decyzji. Przerażona diagnozą i wizją rychłej śmierci, powódka wyraziła zgodę na operację. Po operacji usunięte tkanki także, zgodnie z procedurą, przesłano do badania histopatologicznego; tym razem nie stwierdzono jednak nowotworu. W efekcie poddano ponownemu badaniu mięśniaki usunięte poprzednio w trakcie cesarskiego cięcia – ale i tam nowotworu nie zdiagnozowano. Po raz trzeci te same tkanki badał jeszcze patomorfolog, już w trakcie trwającego procesu sądowego; on również nowotworu złośliwego nie rozpoznał. Potwierdzono ostatecznie, że pierwotna diagnoza mięsaka macicy – na podstawie której podjęto decyzję o okaleczającej powódkę operacji - była błędna.
W procesie wytoczonym przez Kancelarię w imieniu powódki postawiono zarzuty zarówno lekarzowi – specjaliście patomorfologii, który postawił nieprawidłową diagnozę (a także pracowni, z którą ów lekarz współpracował – tę jednak od odpowiedzialności uwolniono), jak i szpitalowi, który na podstawie tej diagnozy podjął decyzję o usunięciu u powódki narządu rodnego. Sporządzone w toku postępowania opinie biegłych potwierdziły, że lekarz patomorfolog rzeczywiście postawił błędne rozpoznanie (co częściowo wynikało z faktu, że zlekceważył brak czytelności skierowania i nie rozczytał informacji o przebytej przez pacjentkę ciąży i cesarskim cięciu) oraz że stawiając rozpoznanie niezwykle rzadkiego, bardzo złośliwego nowotworu patomorfolog nie zadbał o konsultację badanego preparatu przez innego specjalistę, co standardowo się czyni. Co do wykonania u powódki histerektomii uznano natomiast, że decyzja o tak okaleczającej operacji była przedwczesna i pochopna; jeżeli już bowiem stawiano u powódki rozpoznanie niezwykle rzadkiego nowotworu wyłącznie na podstawie badania histopatologicznego (żadne inne badania nowotworu bowiem nie potwierdzały), to klinicysta (ginekolog – onkolog) ze swojej strony również powinien zadbać o rekonsultację preparatu, na podstawie którego postawiono diagnozę, przez drugiego patomorfologa; dopiero bowiem wspólna ocena dwu różnych osób mogłaby stanowić dostateczną podstawę do tak radykalnych kroków terapeutycznych, jakie podjęto wobec powódki.
Krzywda, jaka stała się udziałem powódki w efekcie błędnej diagnozy i stanowiącego jej następstwo okaleczającego leczenia była ogromna, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Zmiany hormonalne wywołane usunięciem w młodym wieku narządu rodnego wywołały kaskadę zaburzeń w jej organizmie, powodujących, że z osoby pełnej radości życia i aktywnej zawodowo powódka stała się osobą schorowaną i cierpiącą.
W wydanym 19 czerwca 2020 r. wyroku Sąd zasądził na rzecz powódki kwotę 250 000 zł tytułem zadośćuczynienia za doznany uszczerbek na zdrowiu oraz po 25 000 zł zadośćuczynienia od każdego z pozwanych za naruszenie praw pacjenta – prawa do prawidłowej informacji o stanie zdrowia i prawa wyrażenia świadomej zgody na leczenie; powódka otrzymała nadto odszkodowanie i rentę.