Na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł, który porusza niezwykle ważny temat – błędy medyczne oraz zaniedbania, do jakich dochodzi na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych.
Sprawę komentuje mec. Karolina Kolary z kancelarii Budzowska, Fiutowski i Partnerzy, która na co dzień zajmuje się takimi przypadkami. W artykule prawniczka dzieli się m.in. tragiczną historią młodego mężczyzny, który zmarł po trzech godzinach oczekiwania na pomoc. Zwraca uwagę na kluczową rolę szpitali w zapewnieniu bezpieczeństwa pacjentom, nawet jeśli ich stan nie wydaje się początkowo groźny.
Mec. Karolina Kolary przyznaje, że sprawy związane z błędami medycznymi, w tym zaniedbań, do jakich dochodzi na SOR-ach, trafiają regularnie do kancelarii, w której pracuje. „Mamy kilkunastoosobowy zespół prawników, który zajmuje się wyłącznie takimi przypadkami." - Na SOR-ze zwykle jest duże zamieszanie, przyjmowanych jest wielu pacjentów i personel nie jest w stanie stać przy każdym i patrzeć, co się dzieje. A kardiomonitory to są takie urządzenia, które w przypadku wystąpienia jakichkolwiek problemów po prostu uruchamiają alarm, co daje duże szanse na uratowanie pacjenta.
I dodaje:
Rolą szpitala jest zapewnienie bezpieczeństwa pacjentowi. Nawet jeśli, tak jak w przypadku pana Wiesława, pacjent przechodzi triaż z kolorem zielonym, to nie może być pozostawiony sam sobie. Jego stan powinien być monitorowany, a ocena zdrowia, co pewien czas, weryfikowana, tak żeby w odpowiednim momencie wyłapać, czy jednak ta pomoc nie powinna być udzielona szybciej.
Szpital Uniwersytecki odmówił jakiegokolwiek komentarza na temat sytuacji na SOR. Podobnie jak Collegium Medicum UJ (uczelnia jest podmiotem tworzącym szpital). - To jest wewnętrzna sprawa szpitala i po jego stronie leży kwestia odpowiedzialności - Adam Koprowski, rzecznik CM UJ.