W procesie dowiedliśmy, że w wykonanym badaniu TK widoczne były zmiany, które powinny były prowadzić do przeprowadzenia niezbędnej diagnostyki onkologicznej. Gdyby tak się stało, rozpoczęto by pilne intensywne leczenia. Naszym zamierzeniem w procesie było udowodnienie, że popełniony błąd medyczny doprowadził pacjenta do braku uzyskania najbardziej optymalnego leczenia w jego wypadku. Niestety przełożyło się to na pozbawienie pacjenta szansy na wyleczenie lub przynajmniej doprowadzenia do wstrzymania rozwoju choroby nowotworowej.
W toku procesu, na zlecenie Sądu zostały sporządzone opinie biegłych, którzy potwierdzili zarzucany przez nas błąd diagnostyczny. Jednocześnie kwestia hipotetycznego przebiegu wcześniejszego leczenia onkologicznego i jego wpływu na możliwość wyleczenia pacjenta była niejednoznaczna. Biegli mieli problem z udzieleniem stanowczej odpowiedzi, bowiem w procesie leczenia nowotworów nigdy nie jest możliwe zagwarantowanie, że terapia przebiegnie zgodnie z przewidywaniami i że istnieje gwarancja, iż nowotwór zostanie wyleczony.
Jednakże Sąd podzielił naszą argumentację, że szanse pacjenta na pozytywną reakcję na leczenie były istotnie większe, gdyby nie doszło do popełnienia błędu. Warto podkreślić, że biegli nie wykluczyli scenariusza, że gdyby leczenie pacjenta zostało rozpoczęte wcześniej, to pacjent żyłby dłużej lub nawet mógłby zostać wyleczony.
Roszczenia zostały przez nas wytoczone w imieniu poszkodowanego pacjenta, jednak wobec postępującej choroby nowotworowej powód zmarł po kilku miesiącach po złożeniu pozwu.W jego miejsce do procesu wstąpiła żona pacjenta. W tym stanie rzeczy Sąd uznał za zasadną kwotę 180 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami ustawowymi za czas trwania procesu, przy czym uwzględnił wypłaconą w trakcie procesu przez ubezpieczyciela Szpitala kwotę 30 tys. zł. Postępowanie przed Sądem I instancji trwało ponad 7 lat.
Wyrok nie jest prawomocny.
Występujących w procesie powodów reprezentowali mec. Jolanta Budzowska oraz mec. Andrzej Kusch.