Portal Rynekzdrowia.pl stawia pytanie o potrzebę stworzenia nowego modelu pozasądowego dochodzenia roszczeń przez pacjentów. Czy obecny system – wojewódzka komisja ds. orzekania o zdarzeniach medycznych – jest niewydolny? Z tym problemem mierzą się eksperci, m.in. mec. Jolanta Budzowska.
Wojewódzkie komisje orzekają od siedmiu lat. To wystarczający okres, aby móc je ocenić. Mec. Jolanta Budzowska, w grudniu 2017 roku powołana do składu na drugą kadencję, twierdzi, iż zaletą obecnego systemu jest sam fakt istnienia drogi pozasądowej. Pacjent, tym samym, nie ryzykuje wysokich kosztów postępowania, a jednocześnie ma szansę na zweryfikowanie przekonania, czy doszło do niepożądanego zdarzenia.
A wady? – Po pierwsze, mamy wadliwą definicję zdarzenia medycznego w tym sensie, że nadal istnieje konieczność szukania winy i winnych - wskazuje mec. J. Budzowska. – Po drugie, postępowania przed komisjami wojewódzkimi trwają stanowczo za długo. Jest to spowodowane mniej więcej tym samym, co w sądach, czyli brakiem biegłych, a także brakiem środków na działalność tych komisji – wyjaśnia mecenas uwypuklając najistotniejszą niedogodność – brak sankcji za niewykonanie przez szpital orzeczenia komisji. – Często jest tak, że szpitale świadomie ignorują przepisy, np. ofiarując symboliczną złotówkę w przypadku śmierci pacjenta na skutek zdarzenia medycznego tylko po to, żeby sprawa trafiła do sądu i żeby wypłata nastąpiła z polisy OC. Komisja nie ma żadnych narzędzi do zdyscyplinowania szpitala, poszkodowanemu pozostaje droga sądowa i rozpoczęcie procesu dochodzenia roszczeń – komentuje Jolanta Budzowska.