Kiedy lekarz niszczy życie całej rodzinie – wywiad z mec. J. Budzowską w Dzienniku Gazecie Prawnej
Kiedy lekarz niszczy życie całej rodzinie… Co dalej? O motywacjach poszkodowanych pacjentów, błędach lekarskich, gotowości na wszystko i lekcji dla szpitala po przegranym procesie rozmawia z DGP mec. Jolanta Budzowska, zaznaczając…, że prawnik też ma uczucia.
Powodów, dla których pacjenci kontaktują się z kancelarią BFP jest kilka: – Przede wszystkim względy finansowe i próba poprawienia dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się pacjent z powodu czyjegoś błędu – wyjaśnia radca prawny.
– Trzeba wyjaśnić, co jest błędem medycznym, co jest powikłaniem. Jeśli komuś zadrży ręka, to raczej w związku z tym zdarzeniem będziemy mówić o powikłaniu. (…) W większości przypadków będą one uznane za niezawinione powikłania. Natomiast jeśli mogły być rozpoznane – to wówczas nierozpoznanie tego powikłania na czas jest błędem lekarskim. (…) Żeby coś nazwać ewidentnym błędem, naprawdę trzeba mieć dużą pewność w ocenie, jak to leczenie przebiegało – tłumaczy potencjalnym klientom mec. J. Budzowska.
– Proces może być bardzo obciążający psychicznie. Staram się uświadamiać klientom, co ich może czekać. Trzeba być gotowym na to, że opnie biegłych będą nierzetelne, a wręcz – nie bójmy się tego słowa – nieprawdziwe. Zdarza się, że biegły mówi, że coś jest białe, chociaż jest czarne. Bardzo trudne są dla pacjentów sytuacje, gdy próbuje się na nich przerzucić winę za to, co się stało: że czegoś nie zrobił, nie dopilnował, źle się zachował – to część trudności stojących przed poszkodowanymi decydującymi się na proces. Partner w kancelarii BFP wymienia ponadto obciążające pacjenta konfrontacje z ewidentnymi kłamstwami i nonszalancją biegłych.
Mec. J. Budzowska wskazuje, że przegrany proces może być dla szpitala krokiem do zmiany procedur poprawiających bezpieczeństwo kolejnych pacjentów: – Mam sporo przykładów szpitali, które po przegranych sprawach, czy wręcz w związku z opiniami biegłych, zmieniły procedury. Miało to miejsce m.in. w kontekście sprawy, którą właśnie prowadzę: w ocenie rodziców zmarłego dziecka pielęgniarka pomyliła się i zamiast podać pięciomiesięcznemu dziecku lek do sondy do żołądka, podała go w postaci rozdrobnionej do wenflonu do żyły. (…) Po tej tragedii szpital wpadł wreszcie na to, że aby zapobiegać w przyszłości takim pomyłkom, wystarczy kupić dwa różne modele końcówek do sond i wenflonów, żeby jedna strzykawka nie mogła pasować do obu.
– Na prowadzenie tych wszystkich spraw pozwala mi jedno: wiem, że robię dobre rzeczy. Że na horyzoncie jest dobro poszkodowanego pacjenta. (…) Najtrudniejsze dla mnie są takie, w których wiem, że mam rację, ale wszystko idzie pod górkę, opinie biegłych są niekorzystne. Trudne są też momenty, kiedy przegrywamy w pierwszej instancji. (…) A jeśli wyrok w drugiej instancji jest korzystny, to jest wielka ulga. Ból brzucha przed ogłoszeniem wyroku, a potem wielka radość. Nadal mimo tylu lat to są bardzo stresujące sytuacje, również dla prawników. Bo prawnicy mają uczucia – wbrew powszechnemu przekonaniu – konkluduje mec. J. Budzowska.