Pacjent, leczony z powodu miażdżycy zarostowej kończyn dolnych, po przebytym zabiegu stentowania tętnicy udowej trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano złamanie wszczepionego stentu i pogorszenie stanu ukrwienia kończyny. W efekcie stwierdzono konieczność wszczepienia bypassu (pomostu omijającego). Operacja odbyła się zgodnie z planem, niemniej jednak wkrótce, podczas rutynowej kontroli stwierdzono niedrożność bypassu, a równocześnie nieszczelność zespolenia naczyniowego. Nadto rany pooperacyjne nie goiły się prawidłowo.
W toku kolejnej hospitalizacji stan pacjenta ulegał ciągłemu pogorszeniu, nasilały się dolegliwości bólowe, jednak przez dłuższy czas nie prowadzono żadnej diagnostyki mikrobiologicznej, a po jej wykonaniu, mimo wyhodowania w posiewach bakterii (patogenów alarmowych) nie wdrożono leczenia antybiotykowego. Pacjentowi sugerowano, że wcześniej czy później dojdzie do konieczności amputacji, tłumaczono jednak, że nie z powodu zakażenia, lecz dlatego, że bypass nie spełnił swojej funkcji. Personel szpitala podjął równocześnie starania o przekazanie chorego do szpitala rejonowego, twierdząc, że tam ewentualną amputację również można wykonać, a pacjent zabiera miejsce
w szpitalu klinicznym innym pacjentom. Wkrótce dolegliwości bólowe nasiliły się tak bardzo, że poszkodowany nie mogąc ich znieść sam poprosił o amputację i ostatecznie została ona wykonana w pozwanym szpitalu; rany po amputacji również jednak nie goiły się prawidłowo. Wykonane badania potwierdziły, że u pacjenta nadal występuje zakażenie. Po amputacji wdrożono wreszcie antybiotykoterapię – która nie pomagała. Wyleczenie ran uzyskano dopiero w szpitalu rejonowym, po zmianie sposobu terapii.
Poszkodowany, reprezentowany przez kancelarię BFP, postanowił dochodzić rekompensaty finansowej na drodze sądowej. Powód zarzucił w pozwie, że wywołano u niego zakażenie szpitalne, a także, że doszło do opóźnienia w diagnostyce i leczeniu tego zakażenia, a nadto prowadzenie leczenia zakażenia nieprawidłowo - co doprowadziło do konieczności amputacji nogi powoda. Obrona szpitala przed tymi zarzutami sprowadzała się głównie do argumentu, że konieczność amputacji wynikała wyłącznie z choroby podstawowej powoda (miażdżycy), nie zaś z zakażenia, nadto szpital negował wystąpienie jakichkolwiek uchybień w postępowaniu wobec powoda.
Biegły z zakresu mikrobiologii, który w niniejszej sprawie sporządził opinię potwierdził jednak, że u powoda doszło do zakażeń szpitalnych, zakażenia te nie były prawidłowo diagnozowane i leczone, co stanowiło jeśli nie wyłączną, to co najmniej jedną z głównych przyczyn amputacji nogi powoda.
W wyroku z dnia 2 kwietnia 2014 r. Sąd zasądził na rzecz powoda kwotę 200 000 zł tytułem zadośćuczynienia, ok. 5000 zł tytułem odszkodowania - z odsetkami ustawowymi oraz ustalił odpowiedzialność strony pozwanej za szkody, których powód może ewentualnie w związku z przebytym leczeniem doznać w przyszłości.
Powoda reprezentowała w procesie mec. Karolina Kolary z kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy.