19 listopada 2015

Groźna bakteria - szpital zapłaci zadośćuczynienie [11.2015]

Finału doczekały się dwa z trzech procesów, związanych z zakażeniami pacjentów groźną bakterią: paciorkowca ropotwórczego (streptococcus pyogenes), jakie toczyły się w Sądzie Okręgowym w Krakowie od 2008 roku. Trzeci wyrok zapadnie 24 listopada br.

Finału doczekały się dwa z trzech procesów, związanych z zakażeniami pacjentów groźną bakterią: paciorkowca ropotwórczego (streptococcus pyogenes), jakie toczyły się w Sądzie Okręgowym w Krakowie od 2008 roku. Trzeci wyrok zapadnie 24 listopada br.

Jak ustalono w toku postępowania, w jednym z krakowskich szpitali doszło w  2007 roku  w odstępie kilku dni do zakażenia szpitalnego łącznie sześciu pacjentów. W przypadku tych poszkodowanych, które zdecydowały się wkroczyć na drogę sądową, i których sprawy właśnie się zakończyły korzystnymi dla nich wyrokami, zakażenia miały szczególnie dramatyczny przebieg: doszło do wstrząsu septycznego, a pacjentki niemal cudem przeżyły. 

Pobyt pacjentek w szpitalu miał związek z porodami, w obu przypadkach rozwiązanie nastąpiło drogą cięcia cesarskiego. Niemal do końca procesu nie wiadomo było, jak doszło do powstania ogniska epidemiologicznego, szpital bronił się przed odpowiedzialnością wskazując, że posiadał niezbędne procedury, a personel był przeszkolony. W trakcie postępowania sądowego wyszło jednak na jaw, że z salą operacyjną, gdzie przeprowadzane były zabiegi, kontakt miała ta sama salowa, nosicielka bakterii paciorkowca. Co więcej, okresowo zastępowała ona jedną z pielęgniarek, której obecność przy zabiegu jest obowiązkowa. Uczestniczyła w takich czynnościach, jak układanie pacjentek na stole operacyjnym, podawanie członkom zespołu różnych przedmiotów, dezynfekowanie pola operacyjnego czy wiązanie sterylnego fartucha lekarza. Między zabiegami sprzątała salę. Odbywało się to za wiedzą i zgodą przełożonych, a fakt, że salowa – oprócz wykonywania swoich obowiązków -  odgrywała także rolę pielęgniarki, tuszowano, nie wpisując jej danych do protokołu operacyjnego. Taki proceder rażąco naruszał podstawowe zasady bezpieczeństwa epidemiologicznego. Sąd ustalił także, posiłkując się opiniami biegłych, że w szpitalu doszło do innych nieprawidłowości, między innymi czas na sprzątanie i prawidłową dezynfekcję sali operacyjnej pomiędzy zabiegami był zbyt krótki, by zapobiec ryzyku zakażeń.

Ciekawy jest fakt, że choć w trakcie trwającego blisko osiem lat procesu szpital konsekwentnie zaprzeczał, aby znał przyczynę zakażenia, to już w 2010 roku jego lekarze – ci sami, którzy zeznając w procesie jako świadkowie często zasłaniali się niepamięcią lub niewiedzą  – opublikowali (jako współautorzy) w zagranicznym czasopiśmie naukowym „Clinical Microbiology and Infection” (wydanie wrześniowe 2010, vol. 16, nr 9) artykuł, w którym dokonano naukowej analizy i omówienia przedmiotowej sytuacji, a w podsumowaniu sformułowano zalecenia dla międzynarodowego środowiska medyków. W publikacji  podano, że wyniki dochodzenia epidemiologicznego nie budzą żadnych wątpliwości i wskazują, że źródłem zakażenia był „członek personelu medycznego”. W istocie była nim jednak salowa, która nie jest członkiem personelu medycznego, bo nie ma wykształcenia medycznego…

W wyniku zakażenia bakterią Streptococcus pyogenes każda z powódek walczyła o życie ponad miesiąc, a przez kolejne miesiące nie były one w stanie normalnie funkcjonować i zajmować się urodzonymi podczas feralnych porodów dziećmi. Bezpośrednim następstwem sepsy było rozległe ropne zapalenie w jamie brzusznej.  Pacjentki długo wymagały intensywnego  leczenia szpitalnego, przeszły szereg operacji, utrzymywane były w stanie śpiączki farmakologicznej. Przebyte leczenie pozbawiło je możliwości posiadania dzieci, co dla dwudziestokilkuletnich młodych kobiet stało się ogromną traumą. Poszkodowane pacjentki do dzisiaj borykają się z psychicznymi i fizycznymi skutkami przebytego zakażenia.

Sąd – uznając ich racje - zasądził od szpitala odszkodowanie za poniesione wydatki oraz zadośćuczynienie za cierpienie: 350 tys. zł. i 600 tys. zł.  Odsetki za lata procesu niemal podwoją te sumy.

Wyroki są nieprawomocne.

 

 

Inne wygrane sprawy