22 lipca 2013

Porozumienie w procesie sądowym - sprawa śmierci matki po porodzie [VII 2013]

Ugodą sądową na łączną sumę 1,4 mln zł zakończył się trwający nieco ponad 2 lata proces o odszkodowanie, zadośćuczynienie i rentę z związku ze śmiercią osoby bliskiej. O rekompensatę od jednego z warszawskich szpitali wystąpił mąż zmarłej w imieniu własnym oraz 4 dzieci. Starsze córki w chwili śmierci miały: 14 i 10 lat, do zgonu doszło bezpośrednio po porodzie dwóch bliźniaczek, który miał miejsce w 2009 roku.

Ugodą sądową na łączną sumę 1,4 mln zł zakończył się trwający nieco ponad 2 lata proces o odszkodowanie, zadośćuczynienie i rentę z związku ze śmiercią osoby bliskiej. O rekompensatę od jednego z warszawskich szpitali wystąpił mąż zmarłej w imieniu własnym oraz 4 dzieci. Starsze córki w chwili śmierci miały: 14 i 10 lat, do zgonu doszło bezpośrednio po porodzie dwóch bliźniaczek, który miał miejsce w 2009 roku.

Pozwany szpital początkowo utrzymywał, że nie ponosi odpowiedzialności za śmierć położnicy. Do akt sprawy przedłożył nawet dokument – pisemne wyniki ustaleń przyczyn śmierci pacjentki w których poświadczono, że doszło do zatorowości płucnej, a wdrożone postępowanie lecznicze – mino, że było adekwatne do rozpoznania – nie zapobiegło zatrzymaniu krążenia i zgonowi. Pod dokumentem tym podpisał się: dyrektor szpitala, konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii (z tytułem prof. dr hab. n. med.), Rzecznik Praw Pacjenta szpitala, p.o. Ordynatora w Klinice Anestezjologii szpitala, lekarz – specjalista ginekolog-położnik, Kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej (z tytułem prof. dr hab. n. med.) szpitala, z-ca dyr. ds. lecznictwa szpitala, Kierownik Kliniki Położnictwa pozwanego szpitala ( z tytułem profesora dr hab. n. med.).

Ustalenia postępowania sądowego były jednak zupełnie odmienne. Biegli wydający opinie w sprawie potwierdzili zarzuty pozwu, że przyczyną pogarszającego się stanu zdrowia pacjentki po wykonaniu u niej cięcia cesarskiego było krwawienie wewnętrzne do jamy brzusznej i miednicy małej oraz że u pacjentki rozwinął się wstrząs krwotoczny, zaś wskutek długo trwającego i pogłębiającego się wstrząsu doszło do zatrzymania krążenia i śmierci. Objawy wstrząsu zostały zlekceważone, pacjentki nie leczono prawidłowo. Biegli podkreślili, że odpowiednie i podjęte na czas leczenie uratowałoby życie położnicy. Wadliwe rozpoznanie zatorowości płucnej pociągnęło za sobą kolejne, fatalne dla przebiegu działań ratowniczych błędy w leczeniu.

Szpital zaproponował ugodowe zakończenie procesu. Po negocjacjach ustalono, że dzieci otrzymają rekompensaty po 300 tys. złotych oraz miesięczne renty po 700-1000 zł do czasu zakończenia nauki (nie dłużej jednak niż do ukończenia 25 roku życia), a mąż zmarłej kwotę 200 tys. zł i zwrot poniesionych przez niego kosztów procesu.

Poszkodowanych reprezentowały: mec. Jolanta Budzowska i mec. Anna Miśtal-Kluś.

Inne wygrane sprawy